środa, 13 stycznia 2010

Warsaw calling, part 1

Zawsze działają mi na nerwy ludzie, którzy krytykują stolicę, nawet jej uprzednio nie poznawszy. Ograniczają się do jej zewnętrznej, najbrzydszej powłoki i na jej podstawie budują opinię, którą dzielą się z resztą świata. Wiem, bo sama byłam kiedyś taką zaślepioną i bezkompromisową krytyczką, która zastrzegała się, że na studia do Warszawy nie pójdzie!

I jak to sie potoczyło? Nie mogę teraz żyć bez tego miasta. Odkrywam je każdego dnia na nowo i polecam zrob to samo. Poznasz, pokochasz. Proste.

W okresie letnio-jesiennym tułałam się po mieście z aparatem w celu uchwycenia krajobrazów, zakątków, podwórzy nieznanych przeciętnemu turyście. Ba! Nawet mieszkańcom stolicy. Udało mi się stworzyć album, którym po kawałeczku chciałabym się podzielić. Będzie to w dużej mierze warszawski street art, który pozytywnie mnie zaskoczył i pobudził apetyt na dalsze wojaże po tym mieście. Ale nie tylko...




I na koniec nieśmiertelny David Bowie, wykonujący utwór "Warszawa", na koncercie w Tokio w 1978roku:











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz