wtorek, 16 kwietnia 2013

Sprayem w mur

Jedna z bardziej tajemniczych oraz kontrowersyjnych postaci świata sztuki. I nie mam na myśli tylko i wyłącznie sztuki ulicznej, gdzie osiągnął mistrzostwo i stał się wzorem dla wielu writerów, którzy chcą osiągnąć równie spektakularny sukces. Nasz enigmatyczny grafficiarz wepchnął się do Wielkiego Świata Sztuki, a świat ten nie odrzucił go, bynajmniej. Przyjął go z otwartymi ramionami. Ba, wywindował ceny jego dzieł tak, że przestały być ogólnodostępne dla zwykłego ulicznego ludu, a stały się apetycznym kąskiem dla bogatych kolekcjonerów, szastających pieniędzmi na aukcjach w Sotheby's. A on z nich kpi i nie może znieść faktu, że sabotują dostępność jego sztuki.

Powiedział kiedyś: "Sztuka polega zarówno na znalezieniu dobrej rynny, żeby móc się po niej wspiąć, jak i na samej sztuce, a to interesuje ludzi. Van Gogh używał krótkich, ciężkich pociągnięć pędzlem, żeby oddać swoje szaleństwo - ja używam krótkich i wąskich półek nad torami kolejowymi." ("Bristol Evening Post", luty 2004)

Proszę Państwa, na scenę Dobrej Mikstury wkracza Banksy.

Wyobraźcie sobie, że tenże siada przed Wami. Wy na widowni. Jaki jest w Waszej wyobraźni? Czy to wyluzowany typ hiphopowca w bluzie z kapturem, szerokich spodniach i znoszonych tenisówkach? Czy też może uosabia cechy hipstera, którego własny indywidualny obraz każdy z nas ma w głowie? A może to już poważny człowiek świata sztuki w drogim garniaku, dopasowanym krawacie i wypolerowanych butach? Mój obraz Banksy'ego powstał na podstawie wywiadów z jego bristolskimi przyjaciółmi, marszandami i młodymi artystami ulicy, którzy chcieliby być tacy jak on. W mojej głowie Banksy to luzak w szerokiej, odrobinę brudnej, bluzie, którego inteligentny sarkazm zbiłby z tropu samego Davida Lettermana, gdyby ów zaprosił go do swojego show, a Banksy, co jest jeszcze mniej prawdopodobne, zaakceptowałby zaproszenie.

Nie będę się wgłębiać w jego dorastanie w Bristolu - stolicy graffiti, ani w historie jego przyjaźni z ludźmi sztuki ulicznej, którzy go zainspirowali i rozwinęli talent. Fenomen Banksy'ego każe mi bliżej przyjrzeć się jego osobowości, którą tak zafascynował się świat.

Bo Banksy to arogancki prowokator, który gra na nosie władzom. Inteligentny jajcarz, który w swoich dziełach odnosi się do problemów politycznych i społecznych. Banksy nie boi się krytykować działań policji (Mild Mild West) ani namalować po palestyńskiej stronie izraelskiego muru granicznego drabinę sięgającą szczytu oraz dziecko, które łopatką wykopało dziurę w murze. Wywołuje czasem uśmiech na twarzy (napis We're Bored of Fish nad klatką z pingwinami w londyńskim ZOO), momentami zmusza do refleksji, a chwilami zaskakuje swoją bezczelną odwagą (zamieszczenie swoich obrazów w Tate Gallery bądź w Museum of Modern Art).


Mild Mild West - odniesienie do zamieszek w St. Paul's w 1980 zł, które zaczęły się od ataku policji na kafejkę Black And White niedaleko Grosvenor Road.


Swoją skłonnością do kontrowersji, momentami obscenicznego wyrażania poglądów, ciętym językiem zyskał przychylność świata sztuki. Ale on wcale o tę uwagę nie zabiegał. Niektórzy mawiają, że Banksy się wypali, że jego epoka wkrótce się zakończy. Jednakże biorąc pod uwagę ogromne zainteresowanie, jakie wzbudzają jego szablony, które co jakiś czas pojawiają się w różnych zakątkach świata, śmiem wierzyć, że Banksy jeszcze długo będzie głosem "ludzi ulicy". Zwykłemu człowiekowi udało się zaintrygować świat, zainteresować media, władzę swoimi poglądami, które często są poglądami większej społeczności, która potrzebowała kogoś takiego jak Banksy, by jej wysłuchano.

I wciąż dla wielu z nas pozostanie tajemnicą.

"Nie mam zamiaru kiedykolwiek się ujawniać. Wystarczy już zakochanych w sobie dupków, którzy wszędzie wpychają się swoimi paskudnymi pyskami." (Banksy w magazynie "Swindle")

sobota, 10 marca 2012

Trzy kobiety

Z okazji Dnia Kobiet Dobra Mikstura postanowiła stworzyć post o kobietach, które zostawiły ślad w świecie sztuki. Jednak prawda jest taka, że tych kobiet było mnóstwo. Początki kobiecej sztuki sięgają czasów starożytności. Jedno jest pewnie - każda z tych kobiet, tworzących w różnych epokach i różnych malarskich nurtach, miała ogromny talent i każda choć odrobinę przyczyniła się do artystycznego równouprawnienia. Świat sztuki zdominowany przez mężczyzn otworzył się na kobiecą działalność, która wniosła do niego mnóstwo świeżości i różnorodności. Przed Wami trzy słynne reprezentantki, które postanowiły podbić malarski świat.

Mary Cassatt


Pochodziła z zamożnej rodziny z Pittsburgha. Rodzice Mary byli zaniepokojeni jej feministycznymi zapędami oraz fascynacją światem bohemy. Nie byli jednak w stanie odwieść córki od pomysłu profesjonalnej kariery malarskiej. Niezadowolona ze studiów w Pennsylvania Academy of the Fine Arts postanowiła przeprowadzić się do Paryża. Kobiety nie mogły wówczas dostąpić zaszczytu studiowania w prestiżowej École des Beaux-Arts, dlatego Cassatt postanowiła podjąć nauki u mistrzów, będących absolwentami tejże uczelni. Również wstęp do kawiarni, w których integrowała się paryska awangarda, był zakazany dla kobiet - artystek. Spotykały się one w Luwrze, tam właśnie kopiowały dzieła dawnych mistrzów, wymieniały się doświadczeniami, wspierały się.


Pomińmy okres depresji Cassatt wywołany artystyczną stagnacją oraz konflikt z ojcem, który wciąż nie mógł zaakceptować jej ścieżki kariery. Przejdźmy do najciekawszego okresu twórczości Mary, czyli romansu z impresjonizmem (oraz impresjonistami). Osobą, która zainspirowała artystkę do flirtu z impresjonizmem, był Edgar Degas, który zaprosił ją do aktywnego współorganizowania wystawy impresjonistów. Impresjoniści byli wówczas szeroko krytykowani za stworzenie nurtu odbiegającego od schematów i konwencji wykreowanych przez dawnych mistrzów. Ich dzieła były notorycznie odrzucane przez jury Salonu Paryskiego. Przyjęła zaproszenie Degasa, którego pastelową twórczość niezwykle podziwiała. Rozpoczęła pracę nad dziełami z ogromnym entuzjazmem. Wpadła w "impresjonistyczny nawyk" noszenia wszędzie ze sobą szkicownika i dokumentowania scen życia codziennego. Darzyła głębokim uczuciem Degasa, ale też była świadoma, że skomplikowana natura Degasa utrudniała mu zaangażowanie się w prawdziwą, szczerą relację z kobietą. Musiała więc zadowolić się przyjaźnią.

Była członkiem kręgu impresjonistów do 1886 roku. W roku tym dostarczyła dwa obrazy na pierwsza wystawę impresjonistów w Stanach Zjednoczonych. Potem przestała identyfikować się z jakimkolwiek kierunkiem malarskim i zaczęła eksperymentować z różnymi technikami. Dalej odnosiła sukcesy w świecie sztuki.

Autoportret Mary Cassatt, 1878 rok

Frida Kahlo

Kahlo to jedna z bardziej kontrowersyjnych kobiet ze świata sztuki. Powikłania po wypadku, burzliwe małżeństwo, meksykański temperament, biseksualizm - wszystkie te czynniki wpłynęły na jej twórczość.

W dzieciństwie Frida chorowała na polio, co przyczyniło się do lekkiej deformacji nogi. We wrześniu 1925 roku poważnie ucierpiała w wypadku. Do końca życia będzie jej o tym dniu przypominać dotkliwy ból. Nie będzie również mogła mieć dzieci.Po wypadku Kahlo porzuciła wcześniejsze plany związane ze studiowaniem medycyny i postanowiła poświęcić się malarstwu. Malowała często autoportrety, gdyż był to temat, który znała najlepiej. Z owych autoportretów wyłania się osoba niezwykle samotna oraz cierpiąca. Ukazują fizyczny a także psychiczny ból, udrękę, odizolowanie.

Tak, jak Mary Cassatt podziwiała Degasa, tak też i Frida miała swój obiekt podziwu. Był nim artysta Diego Rivera. Ropuchowata aparycja malarza oraz jego flirciarskie usposobienie nie były przeszkodą. Rivera ukształtował jej styl malarski, a także podbił serce. To było trudne małżeństwo ze względu na ciężkie charaktery zarówno Fridy jak i Diego. Biseksualna Kahlo często miewała romanse z kobietami, które Rivera jeszcze tolerował. Jednak jej relacje z mężczyznami powodowały u niego zazdrość. Diego nie pozostawał dłużny - wdał się w romans z młodszą siostrą artystki. Wzięli rozwód w 1939 roku, lecz rok później ponownie pobrali się.

Nie tylko fizyczne cierpienie było inspiracją (niestety bolesną) dla twórczości Kahlo. W jej dziełach widać fascynację kulturą meksykańską, jej folklorem, kolorytem, religijnością. Często przewijają się tam również elementy surrealistyczne. Obrazy Kahlo ukazują martyrologię w baśniowej scenerii. Brzmi absurdalnie, ale tak rzeczywiście jest. Ukryty w nich krzyk i ból artystki robię wrażenie na widzu, niepokoją, budzą litość, ale też podziw dla siły i poświęcenia.

Frida Kahlo zmarła w 13-go lipca 1954 roku. Jej ostatnie słowa zapisane w dzienniku brzmiały:"Mam nadzieję, że śmierć jest przyjemna i że nigdy nie powrócę". Możliwe,że była to śmierć samobójcza, jednak autopsji nigdy nie przeprowadzono.


Les deux frida, 1939 rok


Tamara Łempicka (de Lempicka)

Podobno urodzona w zamożnej rodzinie Tamara była w dzieciństwie oraz okresie nastoletnim niezłą spryciulą, która symulowała problemy zdrowotne tylko i wyłącznie po to, by wymusić coroczne wyjazdy do Włoch oraz przeniesienie do szkoły w Lozannie. We Włoszech poznała twórczość mistrzów renesansowych. Po rozwodzie rodziców zamieszkała w bogatej dzielnicy St. Petersburga. Postanowiła usamodzielnić się, gdy matka po raz drugi wyszła za mąż.

Determinacja, z jaką realizowała projekt "niezależność",w czasach obecnych spotkałaby się z falą krytyki. Tamara już w wieku piętnastu lat spotkała w operze mężczyznę, którego postanowiła poślubić. Trzy lata później stanęli na ślubnym kobiercu. Jej wybrankiem był Tadeusz Łempicki. Zamieszkali w Paryżu.

Stolica sztuki natchnęła Tamarę do eksperymentów z malarstwem. Szybko odnalazła nurt, który najbardziej jej odpowiadał - Art Deco. Krytykowała impresjonistów za ich "brudne kolory". Mawiała, że jej sztuka będzie czysta, dokładna i elegancka.

Tak też się stało. Szybko stała się ulubioną portrecistką wśród arystokracji. Dzięki szerokim kontaktom mogła wystawiać w najbardziej prestiżowych galeriach i na salonach. Namalowany w 1925 foku autoportret ukazuje niezależną, piękną i niedostępną kobietę. Łempicka w tym czasie świetnie odnajdywała się w świecie paryskiej bohemy. Znała m.in. Pabla Picassa oraz Jeana Cocteau. Podobnie jak Kahlo Tamara była biseksualna, a jej romanse z kobietami oraz z mężczyznami wywoływały wiele skandali. Mąż, zmęczony częstymi i głośnymi lesbijskimi wybrykami żony, opuścił ją.

Sportretowała wiele swoich kochanek. Widać na owych portretach, iż artysta patrzył na modelki z pożądaniem. Jej życie było niezwykle burzliwe i intrygujące, zaś sztuka prowokacyjna, erotyczna i dekadencka. Odbija się w nich ówczesny świat celebrytów oraz obsesja malarki na punkcie życia towarzyskiego. W późniejszym czasie eksperymentowała ze sztuką abstrakcyjną oraz martwą naturą. Jednak był to eksperyment nieudany. W pamięci ludzi, którzy ją podziwiali i wciąż podziwiają, Tamara Łempicka to przede wszystkim niezwykle utalentowana artystka nurtu Art Deco.


Autoportret, Tamara Łempicka

wtorek, 1 listopada 2011

Panny Picassa


Pierwsze spojrzenie na obraz "Panny z Avignon" wcale nie wiąże się z zachwytem, jakiego doświadczamy oglądając dzieła takich mistrzów jak np. Rembrandt, Ingres bądź Botticelli. W tym przypadku pierwsze spojrzenie przynosi raczej zaskoczenie, a może nawet zniesmaczenie i odrazę, które na początku XX wieku również odczuli pierwsi obserwatorzy dzieła. Dzieła, które przez kilka lat było skrzętnie ukryte w pracowni jednego z bardziej wyrafinowanych i prowokujących twórców XX wieku, Pabla Picassa. Dzieła, które obaliło klasyczne malarskie standardy i stało się inspiracją dla wielu artystów eksperymentujących ze stylami, formą.


Na początku XX wieku siłą napędową dla twórczości Picassa był Henri Matisse, pionier ruchu fowistycznego. Matisse uważany był (i wciąż jest) za największego rywala hiszpańskiego artysty. Mimo że ich personalne relacje cechowała uprzejmość, to na płaszczyźnie zawodowej konkurowali o tytuł lidera zachodzących w sztuce zmian. "Panny z Avignon", które zszokowały samego Matisse'a, przyniosły Picasso laur zwycięstwa.
Nie dajcie się zwieść subtelnemu tytułowi dzieła. Sam artysta nazywał go po prostu "Burdelem". Trafne określenie, bo przecież z obrazu spoglądają na nas prostytutki. Pamiętajmy jednak, że ostatnim słowem, jakim moglibyśmy opisać twórczość Picassa, jest słowo "zwykły". Wszystko, co wyszło spod pędzla słynnego Pabla, jest ekstrawaganckie, łamiące konwenanse, zaskakujące i na swój sposób uzależniające.
Podobnie jest w przypadku "Panien...". Nic nie jest tu takie jak być powinno na początku XX wieku! Gdzie podziała się perspektywa, gdzie gładka struktura, gdzie klasyczne kobiece piękno?! Obraz jest kanciasty, agresywny, chaotyczny. Nic dziwnego, że nie przypadł do gustu ówczesnym koneserom sztuki. Nikt wówczas nie wierzył (pewnie nawet i sam Picasso), że obraz ten zrewolucjonizuje sztukę, zainicjuje nurt kubistyczny i zainspiruje takich wielkich twórców jak Pollock bądź de Kooning, którzy badając obraz Picassa doszli do wniosku, że sztukę należy upraszczać, by mogła zostać zrozumiana przez odbiorców.
Tylko że Picasso wcale nie chciał nadawać jakiejś interpretacji swojemu dziełu. Uważał, że niepotrzebnie każdy wkłada tyle wysiłku, by zrozumieć sztukę. Przecież nie da się w pełni wyjaśnić jej słowami! Dlatego uparcie odmawiał tłumaczenia się z tego, co stworzył. Z tego właśnie powodu na przełomie wielu lat narosło wokół "Panien z Avignon" wiele niedomówień, nadinterpretacji i sprzeczności. Obraz "żył swoją legendą".
W latach 90-tych XX wieku odkryto w zbiorach fotografii Picassa pocztówki z afrykańskimi kobietami. Do artystycznego świata dotarło, że to one stały się główną inspiracją do powstania "Panien z Avignon". Był to wówczas szok dla wielu, gdyż okazało się, że obraz, wokół którego powstało tyle mitów, został zainspirowany zwykłymi pocztówkami. Ale jak już wspominałam - słowo "zwykły" w twórczości Picassa nie istnieje. "Panny z Avignon" stały się jednym z najbardziej niezwykłych dzieł XX wieku, które mimo tak oczywistej inspiracji wciąż pozostaje enigmatyczne.


piątek, 22 kwietnia 2011

Connan!

Jeszcze trochę będzie muzycznie. Nie mogłam się powstrzymać.



środa, 20 kwietnia 2011

Muzycznie artystycznie

Bowie, Picasso, Warhol i Lichtenstein w jednym. Czego chcieć więcej!

środa, 16 marca 2011

Liebespaar (pierwotny tytuł "Pocałunku")

"Pocałunek" Klimta to bodajże najczęściej reprodukowane dzieło. Obok sitodruków Warhola przedstawiających znane postaci stał się symbolem komercyjnej kultury, skierowanej do masowego odbiorcy. A przecież niesie ze sobą niezwykle sensualny przekaz, który na przełomie ostatnich lat został zdeprecjonowany.
Przeprowadzono wiele studiów nad najsłynniejszym obrazem Klimta, a ich wyniki, które są niezwykle intrygujące, ułatwiają interpretację i pozwalają zrozumieć motywy twórcy, który przecież słynął ze swojej fascynacji erotyką i z seksualnych przygód.


Gustaw Klimt, "Pocałunek", 1907 - 1908.

Do stworzenia tego wpisu zainspirował mnie odcinek "Historii wielkich dzieł" (dokumentu BBC) poświęcony "Pocałunkowi". Historycy sztuki, artyści, pisarze zdradzili tajemnicę enigmatycznego obrazu Klimta, którego analiza na pierwszy rzut oka wydaje się być oczywista, ale jak powszechnie wiadomo, wybitni artyści nie są raczej zwolennikami prostoty przekazu. Podobnie było z Klimtem.
Badania historyków sztuki skupiały się przede wszystkim na p
ostaci kobiety. Meżczyzna jest tu wielką niewiadomą, choć jest wielu zwolenników teorii, iż przedstawia on samego malarza. Jednak to płeć piękna budzi największe kontrowersje. Większość zgadza się, że jest to życiowa partnerka Klimta - Emilie Flöge. Nigdy nie wzięli ślubu, ale stanowili przez wiele lat zgraną parę opartą na porozumieniu dusz. Emilie, właścicielka domu mody, pojawia się na wielu portretach atysty.

Klimt & Flöge


Klimt był zwolennikiem libertyńskiej rozwiązłości i uwielbiał otaczać się pięknymi kobietami. W szczególności upodobał sobie te o ognistych włosach. Mówi się, że w trakcie pracy nad obrazem otaczały go niewiasty, które budziły w nim natchnienie i dawały ukojenie w momentach twórczej niemocy. Erotyczna rozpusta Klimta przyprawiała o bóle głowy jego matkę oraz siostry, które za wszelką cenę starały się ukryć styl życia prowadzony przez brata. Nie chodziło im jedynie o zachowanie dobrej reputacji rodziny wśród społeczeństwa, ale też o ich specyficzne relacje rodzinne. Klimt był rozpieszczany zarówno przez matkę jak i siostry, a w wieku 45 lat wciąż mieszkał pod jednym dachem z nimi. Ta szczególna zależność mogła w dużym stopniu wpłynąć na stosunek Klimta do kobiet i pojęcia miłości.
Jego upodobanie do seksu oraz intymne fantazje widać na wielu obrazach. "Pocałunek" nie jest tu wyjątkiem i uzewnętrznia wyuzdaną naturę twórcy. Wielu historyków sztuki twierdzi, że kształt pary nie bez przyczyny przypomina penisa, choć nie każdy pewnie chce w tak delikatnym dziele ujrzeć wulgarny erotyczny podtekst. A jednak. Klimt nie traktował miłości jako wiecznie trwającego uczucia, jako metafizycznego doznania wynoszącego zakochanych na wyżyny zmysłowości oraz niczym nie zmąconej radości. Potrafił zdyskredytować miłość, domalowując na wielu obrazach elementy symbolizujące niebezpieczeństwa, które niesie ze sobą to uczucie. Na obrazach, które miały zawisnąć na Uniwersytecie Wiedeńskim, przedstawił wiele par w erotycznym uścisku, ale nie omieszkał umiejscowić tam starej, pomarszczonej i samotnej kobiety, która zdecydowanie nie czuje się dobrze w takim otoczeniu. Inne dzieło zatytułowane "Miłość" obrazuje obejmującą się parę. Nad nimi unoszą się niepokojące, przerażające wręcz, postacie - Zazdrość, Nienawiść, Starość i Śmierć. Klimt wysyła nam komunikat, że miłość fizyczna jest ulotna.


Gustaw Klimt, "Miłość", 1895 rok.


W "Pocałunku" również czai się zagrożenie. Kochankowie klęczą na ziemi usłanej kwiatami, ale zauważcie, że dalej jest już pustka, otchłań. Domyślamy się tego, obserwując stopy kobiety.
A czy w ogóle nazywanie bohaterów obrazu kochankami jest trafne? Przecież kobieta najwyraźniej opiera się mężczyźnie, odwraca głowę, próbujac uniknąć pocałunku. Wielu ekspertów uważa, że obraz ten symbolizuje emancypację płci pięknej i koniec dominacji mężczyzn.
Pewnym jest jednak, że obraz na wiele lat został zapomniany, a Klimt zdetronizowany przez młodych atystów takich jak Egon Schiele i Oskar Kokoschka. "Pocałunek" powrócił do łask w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiętych, czyli w latach seksualnej rewolucji i swobody.

Obecnie każdy z nas może mieć "Pocałunek" na kubku czy też na pościeli bądź zegarze. Warto jednak poznać historię takiego dzieła, a nie traktować go jedynie jako zwykły gadżet.




niedziela, 2 stycznia 2011

Witamy Nowy Rok muzyką

Nowy Rok. Czas odkurzyć bloga. Na początek trochę muzyki, która dawno tu nie gościła.

Pomyślności w 2011 roku!