środa, 31 marca 2010

Ryan i jego ukryty talent

Od kilku dni uwielbiam Ryana Goslinga nie tylko za jego urodę i talent aktorski lecz także za talent muzyczny... Mrr...

Do pooglądania nic, do posłuchania jedynie. Jednak jakże przyjemne to słuchanie...




wtorek, 30 marca 2010

Artista tragico

Ten pan to doskonały przykład włoskiego temperamentu, nie tylko w życiu osobistym lecz także w twórczości malarskiej. Cygański styl życia, walka z konwenansami, ekstremalny nonkonformizm, erotyczne namiętności, uzależnienia - proszę Państwa, przed Państwem Amadeo Modigliani!
Biedny i niedowartościowany za życia, został dopiero doceniony po śmierci (w wieku 35 lat). Ba! Odpowiednim słowem opisującym jego pośmiertną wartość jest gloryfikacja, apoteoza wręcz! Zaczęto tworzyć wokół jego osoby legendy i mity, przez co stał się jednym z bardziej idealizowanych artystów XX wieku.
Katalizatorem kariery malarskiej Amadeo były jego... choroby. Walcząc z zapaleniem opłucnej, a po jakimś czasie z durem brzusznym, miał w gorączce wizje wielkich dzieł malarskich i po uzdrowieniu postanowił pójść drogą artysty. Był to trafny wybór, gdyż już we wczesnym dzieciństwie objawił się jego talent.
Podziwiał włoską sztukę, którą chłonął w ogromnych ilościach. Jej klasyczne piękno i harmonia sprawiały, że bardziej skupiał się na kontemplowaniu tego, co widzi, niż na samym procesie tworzenia własnych dzieł. W końcu jednak postanowił przenieść się do Paryża, gdzie rozpoczął się okres artystycznego rozkwitu i egzystencjalnej nędzy oraz upadku...

Amadeo Modigliani

Szybko stał się znany we francuskiej stolicy dzięki urodzie i bystremu umysłowi. Istnieje opinia, iż"Modi", jak go czule nazywano, był prawdopodobnie jednym z ostatnich prawdziwych przedstawicieli cyganerii i bohemy. Darujmy sobie jednak wątki biograficzne i skupmy się na interpretacji twórczości tego artysty.
Modigliani niezwykle wyraziście przedstawiał charaterystyczne cechy swoich modeli. Szczególnie ważną rolę przypisywał on oczom, zwierciadłom duszy, ulubionemu ludzkiemu organowi symbolistów, którzy mieli na Modiego ogromny wpływ w początkach jego kariery. To w nich zawierała się głębia duszy, a jeszcze większy wyraz nadawało im tło zdepersonalizowanej twarzy. Modiglianiego z czystym sumieniem można nazwać mistrzem portretu. Daleko im jednak do portretów w stylu van Dycka czy chociażby Maneta. Modigliani stworzył własny niepowtarzalny wirtuozerski styl. Niektóre ciała wydają się zdeformowane przez nienaturalnie wydłużone głowy i szyje, inne przypominają kukiełki bądź afrykańskie maski, jeszcze inne emanują erotyzmem. I te oczy, które mówią wszystko.

Portret Jeanne Hébuterne, kochanki Modiglianiego

Jeanne Hébuterne w żółtym swetrze

Modigliani nie ograniczał się jedynie do malarstwa. Parał się również rzeźbą (jego autorytetem był m.in. Rodin). Podziwiał także starożytne monumenty, które stawały się często artystyczną inspiracją. Jednak tak naprawdę dwa zjawiska wpłynęły na jego decyzję dotyczącą podjęcia próby rzeźbiarstwa. Pierwszym była afrykańska rzeźba, drugim zaś rzeźby Brancusiego, rumuńskiego rzeźbiarza, działającego we Francji.
Historyk sztuki Gerhard Kolberg mawiał, że rzeźby Modigliniego wahają się pomiędzy wysokim ideałem i rzeźbiarskim celem oraz prymitywnym i archaicznym wykonaniem. Potrafił jednak nadać im jedność. Mimo wspomnianego uproszczonego wykonania, dzieła rzeźbiarskie Modiglianiego charakteryzują się swoistą majestatycznością a także abstrakcją, którą później zaczą
ł również stosować w malarstwie.

"Głowa", Amadeo Modigliani

Modigliani był samotnikiem. Kroczył własną artystyczną ścieżką, przez co był krytkowany aczkolwiek również podziwiany przez swoich kolegów po fachu. Mimo różnego podejścia do swej kariery, znalazło się dla niego miejsce w hermetycznym świecie awangardy. Amadeo jako jedyny z reprezentantów klasycznego modernizmu koncentrował się na rzeczywistej osobie, którą portretował. Artysta ten utrwalał pędzlem tożsamość modeli, unieśmiertelniał ich na płótnach. Może dzięki temu życiu bijącemu z jego obrazów stał się taki popularny po śmierci? Czemu jednak dopiero po śmierci?

sobota, 13 marca 2010

Sasnalomania

Primo: jest przystojny!
Secundo: jest utalentowany!
(kolejność przypadkowa)

Wilhelm Sasnal to nasz narodowy skarb. Jest jak Wisława Szymborska bądź Roman Polański w świecie malarskim (należy wspomnieć, że artysta ten para się nie tylko m
alarstwem, lecz także rysunkiem i w mniejszym stopniu filmem, jednak to jego dzieła malarskie są obecnie najbardziej cenionym dorobkiem). I nie powiedział jeszcze ostatniego słowa! W końcu ma dopiero 38 lat.
Sasnal to świetny obserwator otoczenia, które jest dla niego inspiracją i zjawiskiem pełnym ciekawych niuansów i zaskoczeń. Można powiedzieć, że jest to sztuka banalna, nieskomplikowana, trywializująca codzienność, ale mimo wszystko intryguje i przykuwa uwagę. Ale kto powiedział, że sztuka ma zawsze zanurzać się w morzu absurdu i abstrakcji oraz być trudna w interpretacji? Sasnal udowadnia, że prostymi środkami, obrazami można przekazać wiele, że prostota w sztuce wcale nie jest pojęciem pejoratywnym. Może własnie dlatego jest jednym z najlepiej (obok Uklańskiego, Fangora i Abakanowicz) sprzedającym się polskim artystą na świecie?


Wilhelm Sasnal, "Polacy wciąż kupują Coca Colę", akryl na płótnie, 1999

Sasnal chce się dzielić z innymi tym, co go fascynuje, a jest tego sporo. Widać w nim chęć eksploracji świata i pospolitej rzeczywistości, która nam może wydawać się nudna. Jednak Sasnal potrafi w zwykłej użytkowej rzeczy zobaczyć piękno i odnaleźć w niej artystyczne natchnienie.
Artysta czerpie m.in. z pop-artu, minimalizmu, fotorealizmu, również abstrakcji. Są to obrazy nowoczesne, finezyjne i pełne narracji. Tak, jakby chciał nawiązać dialog z obserwatorem. Mimo całej oczywistości przekazu widz długo zastanawia się, co właśnie ujrzał. Bo zazwyczaj to problematyka bardzo mu bliska, której może wcześniej wcale nie poświęcił tyle uwagi. Sasnal uświadami
a to, co gdzieś podświadomie już wiemy, ale potrzebujemy bodźca, który nam to uzmysłowi. Malarza interesuje sam proces postrzegania i widzenia.
Sasnal nie boi się podejmować również tematów trudnych, zawiłych. Nie robi jednak tego w sposób kontrowersyjny i rewolucyjny jak np. Kozyra, Radziszewski bądź Rajkowska. W subtelny i ciekawy sposób porusza problemy historii Polski oraz tożsamości narodowej Polaków ("Wyszyński", "Kraków-Warszawa"), polityki oraz pamięci zbiorowej (mural w Muzeum Powstania Warszawskiego), holokaustu ("Maus", "Shoah").
Podobno Sasnal maluje szybko i energicznie. Jednak potrafi być wobec siebie bardzo krytyczny w momencie, gdy końcowy efekt go nie satysfakcjonuje. Przemalowuje wtedy obraz raz jeszcze bądź zostawia tylko jego fragment, nad którym pracuje dalej.

Wilhelm Sansl, "Shoah (Tłumaczka)", olej na płótnie, 2003

Czy nie uważacie, że artysta, którego potrafi uwieść i zaisnpirować zwykła codzienność, musi być artystą szczęśliwym? Dla mnie artysta szczęśliwy i spełniony to taki, który nie tylko łatwo znajduje w sobie wenę twórczą ale też zrozumienie wśród ludzi kontemplujących jego dzieła.
O Sasnalu można pisać długo i ciekawie. Jedno jest pewne - on nam jeszcze pokaże!


Wilhelm Sasnal


Wilhem Sasnal, olej na płótnie, 2001 (inspiracją do tego obrazu stała
się piosenkarka o pseudonimie Peaches)


Wilhelm Sasnal - Filmy z Europy Wschodniej:


piątek, 12 marca 2010

Gdzie spotyka się dzikość i delikatność

Dziś bębny urozmaicone pięknym damskim wokalem. Etnicznie, dziko, a zarazem refleksyjnie i subtelnie. Gdy słucham tej piosenki, mam ochotę wykonać jakiś rytualny taniec plemienia afrykańskiego, pogubić się w nim. Ahh...
Swoją drogą, kocham bębny...


czwartek, 4 marca 2010

Warsaw calling, part 4


Dawno Was nie zabierałam na spacer po stolicy, prawda? A zatem
- ustawiać się parami i kontynuujemy poznawanie nieznanej Warszawy! Zaprosiłam również Czesława Niemena, by nam towarzyszył ze swoim słynnym utworem "Sen o Warszawie".




środa, 3 marca 2010

Geniusz plakatu i nieznany wirtuoz pędzla: Alfons Mucha (by Maria Twaróg)

Dziś Dobra Mikstura gości Marysię Twaróg, autorkę bloga Sztukultura (http://mariatwarog.wordpress.com/). Gorąco polecam lekturę jej tekstu poświęconego Alfonsowi Musze jak i całego bloga, gdzie Sztuka gra pierwsze skrzypce, wzrusza, zachwyca i raduje.

Najsłynniejszy mistrz sztuki plakatu, mniej znany jako wszechstronny projektant i malarz. Geniusz i prekursor Art Nouveau. Alfons Mucha.

Alfons Mucha, Reklama biszkoptów

Ostatni piątek upłynął mi w atmosferze Pragi. Nie mając jednak zbyt wiele czasu na zwiedzanie musiałam dokonać szybkiej selekcji miejsc ważnych i ważniejszych. Doszłam więc do wniosku, że większość najznamienitszych zabytków i najpiękniejszych zakątków czeskiej stolicy może poczekać. Poza jednym: mieszczącym się pod adresem Panská 7 Muzeum Alfonsa Muchy.

Alfons Mucha, jeden z najwybitniejszych twórców przełomu XIX i XX wieku, znany jest dzisiaj przede wszystkim jako geniusz plakatu. Artysta ten, któremu udało się zrewolucjonizować europejską sztukę tego okresu, był jednak także wspaniałym malarzem, którego dopracowane z niesamowitą precyzją prace nieustannie zachwycają kolejne pokolenia.

Zanim więc zabiorę Was w podróż po jego biografii i twórczości, zapraszam na filmik, pozwalający choć w minimalnym stopniu poczuć niezwykłą atmosferę dzieł Alfonsa Muchy.

Artystyczne początki, czyli seria szczęśliwych zdarzeń

Geniusz urodzonego w 1860 roku Alfonsa Muchy przejawiał się już w najwcześniejszych latach jego dzieciństwa. Artysta ten bowiem potrafił rysować zanim jeszcze nauczył się chodzić! W jego biografiach niejednokrotnie natknąć można się na anegdotę o tym, jak matka przywiązywała do szyi małego Alfonsa ołówek, aby mógł swobodnie tworzyć swoje pierwsze prace. Niestety tylko nieliczne z tych rysunków zachowały się do dnia dzisiejszego. Jeden z nich obejrzeć można w Kościele w Ivancicach, gdzie mały Mucha na jednej z ławek wyrył swoje inicjały. Pierwsze poważne prace Alfons Mucha zaczął tworzyć w wieku około ośmiu lat. Z tego okresu właśnie zachowało się “Ukrzyżowanie” – jeden z jego najwcześniejszych rysunków.

Niestety, pomimo niewątpliwego talentu, nie udało mu się Musze dostać na Akademię Praską. Po tej dotkliwej porażce zdecydował się wyjechać do Wiednia, gdzie udało mu się zatrudnić w pracowni Kautsky-Brioschi-Burghardt specjalizującej się w tworzeniu dekoracji teatralnych. Cudowny zbieg okoliczności sprawił, iż zaproponowano mu pracę malarza w teatrze. Tak właśnie 19-letni wtedy Alfons Mucha otrzymał pierwszą w swoim życiu posadę profesjonalnego malarza.

Mucha spędził w Wiedniu niecały rok, po czym po pożarze teatru, który był głównym klientem jego pracodawcy, stawiając wszystko na jedną kartę wyruszył pociągiem w podróż przez Austrię. Los chciał, że pieniądze na dalszą podróż skończyły mu się w Nikolsburgu, gdzie postanawił zarabiać na swoje utrzymanie malowaniem portretów. Jego talent zauważył hrabia Khuen-Balassi, zatrudniając go do malowania fresków w jego posiadłości. Tam natomiast prace Muchy przykuły uwagę brata hrabiego – Egona, który nie tylko umożliwił Alfonsowi studia na Akademii Sztuk Pięknych w Monachium i w Paryżu, ale także objął go potem wieloletnim mecenatem.

Geniusz plakatu

Alfons Mucha, Gismonda, 1894

Alfons Mucha, Gismonda, litografia, papier, 1894

Od początku swojej twórczości Mucha był zdania, iż piękne przedmioty służyć powinny przede wszystkim podnoszeniu jakości życia. Dlatego też, jako artysta – za swój obowiązek uważał tworzenie sztuki dla wszystkich, niezależnie od warstwy społecznej. Te dwa główne założenia udało mu się połączyć i zrealizować w nowej formie sztuki, która na początku XX wieku dopiero zaczynała raczkować – a mianowicie w sztuce plakatu. Później sam Mucha pisał: “Moim szczęściem było, iż udało mi się tworzyć sztukę dla człowieka na ulicy, a nie tylko dla salonów. Moje prace nie były drogie. To znaczy, że były dostępne tak samo dla biedniejszych rodzin, jak i dla tych zamożnych”. Odpowiedź na pytanie, jak to się stało, że plakaty tworzone przez Alfonsa Muchę rzuciły na kolana cały świat, na stałe zakorzeniając się w sztuce XX wieku, jest prosta. W fenomenalny, niespotykany nigdy wcześniej, ani nigdy później sposób – łączą one w sobie elegancję, przepych i zachwyt nad kobiecym pięknem. Pomimo tysięcy prób podejmowanych przez naśladowców Muchy, nikomu nie udało się uchwycić tego “czegoś”, co czyni jego plakaty tak wyjątkowymi. Mucha operuje bowiem na ultra cienkiej granicy pomiędzy zapierającym dech w piersiach przepychem, a przytłaczającą dekoracyjnością, wychodząc zawsze obronną ręką z tej potyczki , tworząc niepowtarzalne kompozycje barw i wzorów, połączonych ze sobą w doskonałej harmonii.

Ta fascynująca umiejętność od samego początku czyniła z Muchy idealnego kandydata na doskonałego ilustratora. 26 grudnia 1894 jego los uległ jednak niespodziewanej zmianie, czyniąc z niego potem światowej sławy geniusza plakatu. Tego wieczora bowiem znana na całym świecie artystka, muza największych twórców początku XX wieku i słynna famme fatale – Sarah Bernhardt zwróciła się do Muchy z nieznoszącą sprzeciwu prośbą o natychmiastowe namalowanie plakatu do jej inscenizacji Gismondy. Alfons Mucha zdawał sobie doskonale sprawę z tego, iż takiego zlecenia nie można zignorować.

Stworzona przez Muchę Gismonda, którą zamieszczam obok, zrewolucjonizowała i na stałe zmieniła ówczesną sztukę plakatu. Długa, wąska forma, pastelowe kolory oraz specyficzne ujęcie postaci już na zawsze pozostaną jego charakterystycznymi elementami. Stworzony przez Muchę plakat zachwycił nie tylko samą Bernhardt, która artystycznie związała się wtedy z Muchą na sześć kolejnych lat, ale przede wszystkim rozkochał w sobie publiczność Paryża, która jednogłośnie okrzyknęła Muchę niekwestionowanym mistrzem plakatu. Tak oto wraz z plakatem “Gismondy” powstał “Le Style Mucha”, a sam twórca stał się prekursorem paryskiej secesji.

Niezastąpiony projektant i fascynujący malarz

Swojemu zafascynowaniu dekoracyjnością i przepychem Mucha dawał wyraz na wszystkich płaszczyznach swojej twórczości oraz we wszystkich obszarach codziennego życia. W gwałtownym rozwoju technologicznym, jaki miał miejsce na początku XX wieku odnalazł on więc możliwość pełnego spełnienia wizji, którą zafascynowani byli wszyscy secesjoniści: tworzenia przedmiotów, które poprzez swoją wartość estetyczną dostarczałyby ludziom odrobinę piękna każdego dnia. Jednym słowem: małych dzieł sztuki codziennego użytku. Tak więc projektował Mucha wszystko – od mebli, zastaw, biżuterii, banknotów, aż po reklamy i znaczki pocztowe. W 1902 wydaje Mucha “Documents decoratifs”, czyli małą encyklopedię Art Nouveau, w której na przykładzie własnych szkiców, daje szczegółowe wskazówki potrzebne przy tworzeniu w stylu secesji. Zainteresowanie tą publikacją przeszło najśmielsze oczekiwania samego Muchy i trzy lata później skłoniło go do wydania “Figures decoratives” – kontynuacji poprzedniej książki, a jednocześnie pierwszej pozycji w całości poświęconej ciału ludzkiemu, jako dekoracyjnemu elementowi.

Drugim i obok sztuki plakatu najważniejszym dla Muchy filarem jego twórczości było malarstwo, któremu z niesłychaną pasją poświęcił on niemalże 40 lat życia. Chociaż w młodości opuścił swoją ojczyznę, do końca swoich dni pozostał wiernym patriotą, lojalnym wobec sztuki i kultury własnego kraju. W 1900 roku wpada on na pomysł stworzenia Eposu Słowiańskiego – swego rodzaju pomnika, określanego przez badaczy w następujący sposób: “obrazy te, to nie tylko historyczne ilustracje, ale też malarskie medytacje na tematy o zasadniczym dla człowieka znaczeniu”. Najważniejszego dzieła jego życia. 20 wielkoformatowych kompozycji tego cyklu (każda 6×8m), które Mucha ofiarował społeczeństwu można obecnie oglądać w miejscowości Moravský Krumlov.

Poniżej krótki filmik, nawiązujący treścią m.in. właśnie do Eposu Słowiańskiego.

Odrębne miejsce w sztuce Muchy zajmują natomiast pastele. Te mniej znane prace zaskakują nie tylko ekspresją, ale i mroczną atmosferą, ukazującą inną stronę osobowości Muchy. Wielu badaczy jest zdania, iż to właśnie w pastelach przedstawia Mucha “wizję życia, łączącą zarazem piękno (manifestujące się najpełniej w typie kobiety z jego plakatów) i ciemną sferę nieuniknionego lęku, cierpienia, rozpaczy”.

Alfons Mucha "Documents decoratifs", studium do planszy, ołówek, biel, papier, 1902

Alfons Mucha,"Documents decoratifs", studium do planszy, ołówek, biel, papier, 1902

Cóż… Alfons Mucha jest artystą, o którym można by pisać bez końca. Nie sposób tutaj przybliżyć choćby nawet maleńkiej części jego twórczości. Dlatego też, osobom szczególnie zainteresowanym polecam następujące publikacje poświęcone jego osobie:

“Alphonse Mucha”, Sarah Mucha, 2007

“Alphonse Mucha: The Spirit of Art Nouveau”, Victor Arwas, 1998

“Alfons Mucha”, praca zbiorowa, 2007

oraz oczywiście praskie Muzeum Alfonsa Muchy , które na stałe wpisuję na listę moich ulubionych muzeów w Europie.