wtorek, 23 lutego 2010

Danse macabre

Dziś będzie mrocznie, przerażająco, w klimacie nekropolii. Dziś będzie twórczość pozbawiona cukierkowego piękna, demonizująca rzeczywistość, brutalna, surrealistyczna, psychodeliczna. Dziś będzie postać tragiczna. Zdzisław Beksiński.
Ten wybitny Polak był chodzącą orkiestrą talentó
w. Fascynowało go nie tylko malarstwo, ale również fotografia, rzeźbiarstwo, pisarstwo, rysunek oraz... dźwięk (miał kiedyś bzika na punkcie nagrywania). Jednak najbardziej rozsławionym jego dorobkiem stał się ten malarski.
Beksiński w wywiadzie z Remigiuszem Grzelą (i tu muszę zrobić małą dygresję - gorąco polecam wywiady Grzeli z różnymi ciekawymi osobowościami zawarte w książce "Hotel Europa'
) przyznał, że jego dzieła tak naprawdę pozbawione są treści, że to ludzie dopisują do nich własne historie, interpretacje. W sumie zadaję sobie pytanie - czy nie taka jest rola malarza? Pobudzenie obserwatora do refleksji, zachęcanie do poszukiwania głębszego sensu? Przecież najważniejsza jest reakcja publiczności, jak mawiał Rothko, którego cytowałam w styczniowym poście. Czy stwierdzenie Beksińskiego, iż jego obrazy pozbawione są treści, to fałszywa skromność, kokieteryjne prowokowanie widza czy może rzeczywiście czysta szczerość? Widząc takie dzieła, trudno uwierzyć, że artysta na początku ich tworzenia nie miał określonej idei, że tylko pragnął bezmyślnie chlapać pędzlem, aż uzyska jakiś w miarę satysfakcjonujący rezultat.

Zdzisław BeksińskiZdzisław Beksiński
Zdzisław Beksiński

Świat przedstawiany przez Beksińskiego jest apokaliptyczny, pozbawiony Boga, pełen okropnej agonii. Jego dzieła wzbudzają nas ambiwalentne uczucia. Z jednej strony jest to strach, groza, a z drugiej fascynacja, szacunek, polegający na posłusznym zaakceptowaniu swojej małości wobec powagi tej artystycznej materii. Te obrazy są piękne, lecz jest to piękno makabryczne. Tańczy na nich śmierć, która śmieje się z naszego przerażenia. A czego właściwie się boimy? Może tego, że Beksiński trafił w samo sedno? Wyeksponował nasze wewnętrzne lęki, dantejskie wymysły naszej wyobraźni na temat przyszłości bądź nawet... teraźniejszości? Może kreuje własną rzeczywistość, a nas przeraża wielce prawdopodobna perspektywa życia w takowej? Trzeba przyznać, że robił to niezwykle sugestywnie.
Wielu uważało, że Beksiński miał obsesję na punkcie śmierci. Przyznał w wywiadzie z Grzelą, że bał się nieistnienia oraz odczuwał samotność śmierci. Był to problem, który go przerastał. I może nam wmawiać, że jego dzieła pozbawione są głębszego sensu. Ja widzę to inaczej. Główną bohaterką tych obrazów jest przecież kostucha, siejąca spustoszenie. I mimo że nie jest ona bezpośrednio przedstawiona jako czarna potwora z kosą, to czuć jej obecność. Jednak nie pozbawia ona twórczości Beksińskiego artyzmu, kunsztu, malarskiej perfekcji.
Fobia artysty dotycząca śmierci nasilała się po kolejnych ciosach, które na niego spadały. Śmierć żony, samobójstwo syna... Sam zginął tragicznie. Został zamordowany we własnym mieszkaniu 21-go lutego 2005 roku.




2 komentarze:

  1. ej, danse macabre to jeden z moich ulubionych motywów! fajnie to opisałaś, ja kiedyś byłam na takiej wystawie malarstwa skandynawskiego i tam też przewijał się ten motyw, tylko to były prace dość nowoczesne i nie aż tak drastyczne, ale mimo wszystko polecam także! jak znajdę nazwiska tych (głównie norweskich) malarzy, to Ci podeślę:)

    Petryk lubi to!

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki, Petryku! podeślij, koniecznie podeślij! chętnie poznam skandynawskich artystów.

    OdpowiedzUsuń